Już jutro wyjeżdżam na tygodniowe wakacje z mamą i czas najwyższy się spakować! Podróżna kosmetyczka musi spełniać kilka warunków, żeby potem w czasie wyjazdu niestała się źródłem niepotrzebnych nerwów.
Lecimy tylko na 6 dni, dlatego odpuściłyśmy sobie wykupowanie bagażu rejestrowanego, więc musimy się streścić w bagażu podręcznym do 8 kg. W bagażu podręcznym można przewozić płyny (żele, pasty, kremy, zupy 😀 ), ale w ograniczonej ilości i jest to maksimum 100 ml w jednym pojemniku, łącznie do 1 litra, czyli np. 10 100-mililitrowych buteleczek. Warto o tym pamiętać przy pakowaniu, bo przez własne gapiostwo już tyle razy wyrzucono mi rzeczy na lotnisku… Impregnat do Hunterów, perfumy i ze 3 razy płyn do soczewek.
Przewożone płyny muszą być umieszczone w przezroczystej torebce lub kosmetyczce (np. taka najzwyklejsza), tak aby była widoczna jej zawartość. Mam kilka plastikowych przezroczystych kosmetyczek z Victoria’s Secret – są śliczne i uniwersalne, no i jeszcze raz śliczne! Moja ulubiona to dwuczęściowa, rozkładana, z wieszaczkiem prysznicowym i wiązana na sznureczek, która ma wpinaną do środka drugą w formie saszetki i to właśnie ją ze sobą zabieram. Plastikowe pojemniczki podróżne znajdziecie w sklepach jak Sephora, Rossmann czy Tiger i kosztują zwykle do 30 pln za komplet.
Ja nie szalałam z doborem kosmetyków – raz, że nie mam dużych wymagań, a dwa nie ma co sobie zawracać głowy na tydzień, więc pochwyciłam to, co było w Rossmannie na regale z mini produktami. Z tego co zaobserwowałam, nocując w różnych hotelach o różnym standardzie, nie ma reguły odnośnie tego, co znajdziemy w łazience: raz będzie to komplet eko kosmetyków, a czasem samo mydło, dlatego wzięłam choćby te najtańsze środki.
Moja podróżna kosmetyczka zawiera przede wszystkim:
- szczoteczkę, płyn, nić i pastę do zębów
- mleczko do ciała
- żel antybakteryjny
- żel pod prysznic i szampon w jednym
- nawilżane chusteczki
- płyn i pudełko do soczewek kontaktowych
- łagodny płyn do demakijażu
- waciki
Jeśli chodzi o kosmetyki kolorowe, to szału nie ma, bo maluję się bardzo rzadko i raczej „symbolicznie”. Obecnie tym bardziej, bo skoro mam rzęsy 1:1, to połowa kosmetyków z głowy. 😉 Na ten wyjazd zabieram jedynie kredkę do brwi, jeden podwójny zestaw cieni Clinique i błyszczyki, których zawsze mam rozrzuconych kilka w każdej torebce. Kosmetyki do ust to jedyny element makijażu, który faktycznie zawsze mnie rajcuje! Na pewno zabiorę ze sobą moje najnowsze odkrycia, które pokochałam od pierwszego nałożenia… ale może napiszę o tym oddzielnie?
Chyba pamiętałam o wszystkim? Jeśli nie, to jest ostatnia chwila na to, żebyście mnie uświadomili albo podzielili się swoimi sposobami na to, żeby podróżna kosmetyczka nie przyprawiła o ból głowy. 😉